poniedziałek, 20 stycznia 2014

Pieniądz – Bóg. Pieniądz – morderca.

*
"Pracując dla samych dóbr materialnych, budujemy sobie więzeienie. Zamykamy się w samotni ze złotem rozsypującym się w palcach, które nie daje nam nic, dla czego warto żyć."
Antoine de Saint-Exupéry
*

         Każdy nerw, każda komórka mojego ciała buntuje się. Nawiedzana sprzecznymi myślami, powoli rozpakowuje pudełko z wielkim, niezgrabnym napisem „przyszłość”, rzucając za siebie podarte skrawki papieru z coraz to nowszymi datami. Ile jesteśmy warci? Nie znam drugiej takiej istoty. Tak pysznej i dumnej. Tak bardzo chciwej. Spójrzmy wkoło. Gwiazdy i księżyc, woda i ogień, ziemia i powietrze. Wszelkie stworzenie… Wszystko to jest darem, jaki otrzymaliśmy. Ogień naszych serc został zwalczony żądzą. Okrutną i nieprzewidywalną. Jej imię przelewa się przez moje usta niczym gorzki ocet. Pieniądz. Dolary, złotówki, euro, funty! Wartości bez wartości. Oplatające ludzkie serca niczym najokropniejsze z gadów. „Zabij, zabij!” szeptają. Kuszą, zwodzą. Kto nie rozumie, że nie są niczym stałym. Kolejna bezwartościowa rzecz w naszym życiu.
         Poszłam szukać zabójcy. Stanęłam na zatłoczonej ulicy. Wkoło tylko spieszący się ludzie. Potrącili mnie raz, drugi, trzeci… Nie, w tym świecie nie ma czasu na postój. Do czego się spieszymy? Uciekamy przed mordercą? Nie! Biegniemy do niego z otwartymi ramionami! Kobieta w modnym, granatowym płaszczu stuka obcasami, biegnąc do taksówki. Po drodze z kieszeni wypada jej dziesięć złotych. Nagle wszyscy się zatrzymują. Błyszczące oczy powiększają się niczym w japońskich kreskówkach. Jest tu. Tak, dokładnie w tym miejscu leży. Niepozorny, delikatny banknot. Kilka dłoni sięga po niego niczym w transie. Pierwsze dosięgają go palce o ładnych, krótko obciętych paznokciach. Jednak inni nie poddają się tak prędko. Zaczyna się walka. Banknot nasiąka krwią. Ileż jej jest na pieniądzach, które stały się centrum naszego życia!  Stając na ulicy, już wiem, co mogę zrobić, żeby zwrócić uwagę tych ludzi. Krzyk nic nie da. Ewentualnie odwróciłoby się kilka osób, myśląc „co za wariatka!”. Jednak nie poświeciliby mi uwagi. Gdybym jednak wyciągnęła banknot i podniosła rękę, miałabym tłumek wokół siebie. Pieniądz – Bóg. Pieniądz – morderca.

         Ilekroć myślę o osiągnięciach społeczeństwa, o tym, co nazywamy cywilizacją, widzę zamknięcie. Antoine de Saint-Exupéry mówi, że pracując dla dóbr materialnych, budujemy więzienie. Dodaje też, że dobrowolnie zamykając się w tych ścianach, nie mamy przy sobie nic, dla czego warto żyć. Otoczeni złotym murem zamykamy się we własnych ciałach z kosztownościami i innymi przedmiotami bez wartości. Zgadzam się, że pieniądze są ważne.  Ciężko jest bez nich przetrwać w obecnych czasach, ale trzeba pamiętać, że nie są świętością. Nie można patrzeć się na życie przez pryzmat monet i banknotów. Żadna z  nich bogini w złoto – srebrnej szacie. Należy pamiętać o innych wartościach. O tym, co naprawdę jest ważne. Co sprawia, że życie warte jest uwagi. Nie waham się więc wysnuć wniosek, że najszczęśliwszy będzie ten, który ma najmniej. Czy jest to nawoływanie do żebractwa?  Oczywiście, że nie! Ale gdy nie będzie bogaczy, ono nie ma sensu. Nie każe też zrezygnować z pracy i zostać pustelnikiem. Ale może wystarczy znaleźć czas na kilka chwil z przyjaciółmi? Może wystarczy przeczytać dzieło jakiegoś mistrza literatury? Albo może wystarczy uśmiechnąć się do przypadkowego człowieka? Warto byłoby nie być obojętnym na drobne przebłyski ostatnich form człowieczeństwa. Jednak po chwili zastanowienia dochodzę do wniosku, że to nie jest możliwe. Postęp cywilizacyjny jest zbyt szybki. Nawet nie jesteśmy w stanie dostrzec, kiedy nastanie moment, gdy ludzkość zaniknie. Pozostaną tylko zautomatyzowane ciała. Widzisz to? Tego człowieka z metalową ręką? Tego mężczyznę przywiązanego do pięknego, szybkiego auta? Tę kobietę z niebotycznie kosztownym, ozdobnym naszyjnikiem? A to dziecko w diamentowym wózeczku, które kołysze robot – niania? Uczucia gdzieś zanikły. Piękno zniknęło w zakamarkach ciemnych, wilgotnych grobów ostatnich ludzi pamiętających czasy, kiedy szczęście dawało coś więcej niż tylko materia. 

7 komentarzy:

  1. Nie wiem, czy mnie jeszcze pamiętasz. Jestem tą upeirdliwą małolatą, która swego czasu była wielką fanką każdego Twojego tekstu. Wraz z Twoim przjeściem na Bloggera, trochę mnie zabrałko w tym świecie... Onet mnie zniechęcił, a tutaj nie mogłam się odnaleźć. Potem zaczęła się nowa szkoła i jakoś tak mi brakło czasu na to wszystko.. co ja się będe tłumaczyć. Po prostu przypomniałam sobie o tych blogach i po łańcuszku doszłam aż tutaj (z Onetu na zawieszone, z zawieszonych na Twoje profile itp :P). Muszę Ci powiedziec, że torchę żałuje ZŚ i JPS. Rozumiem Cię, naprawdę. Ale mam wrażenie, że po prstu musiałaś z tego wyrosnąć i... no tyle. IK to wpsaniały pomysł (nie czytałam jeszcze wszystkiego) i pewnie bardziej absorwujący, co? Jestem pewna, że ównie, równie ciekawy! Chociaż już widze, że języczek Ci się wyostrzył i trochę krytyczniej ptrzysz na swiat. A właśnie - miałam przecież komentowac ten post. Krótki, jak krótki, ale jaki dobry! Cholera, czyta się te Twoje teksty i aż ciary przechodzą. Wszytkie. Twojeprzmeyślenia... sposób, w jakii je przestawiasz... godne pozazdroszczenia. Wizja Twojego swiata jest przerażająca a zarazem.. prawdziwa. Wszędzie, w każdym tekście. Bardzo to w nich lubię. Ciesze się, że Cię odnalzłam!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że pamiętam! Takich czytelniczek się nie zapomina! :)
      Tak, Onet zniechęcił wielu blogowiczów. I ja byłam przeciwna Bloggerowi. Ale pwiem Ci, że z perspektywy czasu jestem zadowolona. Tutaj wszystko jest sprawniejsze.
      Ja NIGDY nie wyrosnę z Harry'ego. Jest integralną częścią mojego życia i koniec. Ale jako "pisarka", owszem - wyrosłam. Ten świat - choć wspaniały - przestał mi wystarczać. Nie oszukujmy się. Zarówno Zwiastun jak i James sporo odbiegały od kanonu. Wykreowanie własnego świata, postaci, fabuły... wiesz, to dużo, dużo trudniejsze, ale bardziej satysfakcjonujące. Zniszczyłabym Jamesa, tworząc hisotrię o Alex, bo ona była... moja. Cała. Od pocżatku do końca to ja ją stworzyłam. Spędziłam masę czasu na dopieszczeniu jej postaci. Tworzyłam coraz to nowych bohaterów i chciałam zmieniać starych. James nie chciał Lily, Peter nie miała zdradzić, wojna była wielowymiarowa.... Zrobiła się z tego moja historia z tłem i cieniem postaci Rowling.
      Jasne, że moje spojrzenie się zmieniło. Nie jestem już początkującą gimnazjalistką, której wydaje się że robi coś naprawde wspaniałego. Jestem krytyczna nie tylko w stosunku do świata, ale - przede wszystkim - do siebie. Ale wciąz szukam... choć znaleźć nie mogę!
      Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
    2. To zaszczyt, że mnie pamiętasz! :3
      Masz rację, ale dzięki temu, że sporo odbiegały od kakonu, były wyjątkowe. Nie można było przewidzieć jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Zresztą... nadałaś im formę. Szczeólnie Jamesowi. Z ksiązek znamy ich jako dorosłych ludzi, których życie nie oszczędzało. Ty podarowałaś im beztroskę.. dzieciństwo. No i Emmę! Ciezko było jej nie kochać! :P
      Nie, nie jesteś i to zdecydowanie rzuca się w oczy. Kiedy czytam Twoje teksty... mam wrażenie, że w każdym jest cząstka ciebie. Już dużo dojrzalszej i bardziej ukierunkowanej.To dobrze, że szukasz, ale ja myślę, że już znalazłaś :d
      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Czy ja wiem czy podarowałam im dzieciństwo i beztroskę? James musiał bardzo szybko dorosnąć i zająć się Emmą. Ale cięzko było ich nie kochać, fakt. Dzieci mają to do siebie :)
      Faktem jest, że było mi coraz cięzej. Męczyły mnie ograniczenia związane z tym, że to nie jest do końca moje. Do tego doszedł fakt, że zaczęłam postrzegać Pottera nie jak ksiązkę o przygodach czarodzieja, ale jako pewien sposób przedstawienia niedalekiej mi rzeczywistości.
      Zdecydowanie w każdym z tekstów jest kawał mojego serducha i jeszcze większy kawał duszyczki. Pomimo całej fantazji, opisuję realistyczne rzeczy. Tylko w sposób, w jaki ja je widzę :)

      Usuń
    4. No dobrze.... może masz rację, łatwo nie było. Ale naczytałam się tyle historii i tamtych czasach i napisałas zdecydowanie jedną z najlepszych! Jak ja bym chciała znać zakończenie! :3 Dowiedzieć się, co u reszty... Wiesz ile miałam pytań? Byłabym naprawdę, naprawdę wdzięczna gdybyś cokowliek o każdym napisała... czuję się trochę tak, jakby opuścili mnie przyjaciele, których znam od dawna... Chciałabym wiedzieć co u nich...
      A co z Izabelle? Nawet jeszcze nie zadecydowałam czy ją lubie, czy nie... A jednak TROCHĘ się działo. Pamiętasz, kiedy mówiłaś że nie rozumiesz jak ktoś może porzycać hisotrie... a chy6ba właśnie coś takiego zrobiłaś. Nie myślałaś, żeby to kontunuować?
      A jesli chodzi o Atramentowy List... pamiętam takie opowiadanie. A Marie, marionetce. Ono zdaje się też nie było skończone... ujrzy jeszcz światło dzienne?
      A jak możeinaczej postrzegać tę książkę?
      A wiesz - masz naprawdę bardzo oryginalny sposób widzenia! :3

      Usuń
    5. To miło słyszeć, naprawdę. Ale w necie było i jest dużo dobrych historii. Stokroć lepszych niż moja była. Kiedy ją pisałam, oczywiście pisałam ją na 100% moich możliwości. Obecnie cazłkowicie zmieniłabym kilka pierwszych rozdziałów, resztę poprawiła. Rany... zdałam sobie sprawę, że choć zaczęłam publikować to opowiadanie w 2010r. to zaczęłam pisać je w 2009r. hahaha, to szamt czasu.
      Zacznę od końca, ok?
      Harry Potter to książka o ważnych wartościach, która naprawdę zawiera w sobie wiele wątków związanych szczeólnie z II wojną światową. Myslę, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu nikt by jej nie opublikował - nie przeszłaby cenzury. Ale to oczywiście tylko moje zdanie.
      Opowiadanie o Marie jest jednym zmoich ulubionych i na milion procent znajdzie się na tym blogu :)
      Jesli chodzi o Izabelle. Nie lubię tej postaci. Jednoczesnie jest jedną z moich ulubionych. Nie zmieniłabym w niej niczego, choć oczywiście nie budzi sympatii. Po głowie chodzi mi szatański plan napisania tego od nowa, tylko że już we własnym świecie. Zobaczymy...
      Tak, masz rację - porzuciłam, wyrosłam... na jedno wyjdzie. Tłumaczyłam się już nie raz, ale myślę że była to dobra decyzja. Gdybym zasiadła do tych blogów, znienawidziłabym pisać. Jestem perfekcjonistką i musiałabym być zadowolona z pracy, a w tamte opowiadania dawo już nie umiem przelać odrobiny serca.
      Co zaś się tyczy James Potter Story... Mogę coś nam naskrobać. Jesli koniecznie chcesz. Jeśli wejdziesz na www.james-potter-story.blogspot.com , znajdziesz to, czego szukasz :P

      Usuń
    6. Jak już mówiłam - masz ciekawe zdaie. Ja chyba jeszcze za mało wiem, żeby wusnuć taki wnioski, ale przynajmneij będe uważniej się patrzyła na to, co czytam :)
      Jestem absolutnie za tym, żebyś to napisała! Od nowa czy nie... W magicznym swiecie czy nie... Nie ważne, chcę Cię czytać! :)
      We mnie też Izabelle nie budzi pozytywnych emocji, a jednak uważam że jest bardzo, bardzo odbrze wykrowana. Zrobiłaś z niej postac, któa wciąga w swoje przeżycia i to jest najfajniejsze :3
      cóż, nie mogę Cię winić za to co zrobiłas, tym bardziej że nie porzuciłaś pisania. Po prostu tęsknię za tymi bohaterami....
      chcę! Naprawdę?! Jejku, jak super! No to lecę czytać :P

      Usuń