wtorek, 20 sierpnia 2013

Nazwali mnie bohaterem - nie znali człowieka

*

Bohaterem nie jest zostać łatwo. Jednak jeszcze trudniej być bohaterem i pozostać normalnym człowiekiem. Czasami to wręcz niemożliwe.

*


         Nie mam wspomnień z dzieciństwa.  Najzwyczajniej w świecie go nie miałem. Nienawidziłem wakacji, nie mogłem mieć planów na przyszłość. Byłem niezwykły. Na moje krótkie życie rzucono klątwę. Ale mi się udało.. Po raz kolejny nazwali mnie bohaterem. Prawda jest taka, że nie znali człowieka, jakim byłem. Nie czułem się kimś wyjątkowym. Po prostu dokonałem wyboru i całkowicie oddałem się temu, co robiłem. Chociaż… Nie wiem nawet czy można to nazwać wyborem. To było po prostu życie. Moje życie. Zwykła szara codzienność do której przywykłem.  Co noc pytałem: dlaczego ja? I choć czekałem do rana – nie dostawałem odpowiedzi. W końcu pogodziłem się z tym, że będę ofiarą albo mordercą. Nie chciałem być żadnym z nich. Były chwile, gdy żałowałem, że tej nocy to mnie wybrał. Mnie, nie Neville’a. Przeklinałem los, pragnąc być w Hogwarcie. Z tą szkołą łączyło mnie wiele. To był mój dom. Nawet jeśli domyślałem się, że przez ten rok panowały tam inne zasady – nie chciałem przyjąć tego do świadomości. Patrzyłem w gwiazdy i pragnąłem poznać przyszłość. Dowiedzieć się czy jest po co się starać? Czy warto…? To pytanie często tkwiło w przestrzeni, rzucone bezmyślnie. Jednak brnąłem dalej, choć wszystko, co wiedziałem mógłbym policzyć na palcach jednej reki.   Zaciskałem zęby na wszystkie niedogodności.
Przecież byłem bohaterem.
Wybrańcem – cedziłem słowa, brzydząc się ich brzmieniem.  
         Ludzkie słowa nie mają granic. Jednego dnia nie wierzą ci. Jesteś głupcem i kłamcą, bo próbujesz powiedzieć im prawdę. Prawdę, która jest niewygodna. Nie wierzą ci, bo nie chcą.  Potem przepraszają. Stajesz się człowiekiem, który uparcie twierdził swoje, choć cały świat mu sie sprzeciwiał. Na końcu stajesz się dla nich nadzieją. Poświęcasz dla nich wszystko, ryzykujesz życie, ale oni i tak w końcu zwątpią. Wystarczy, że się ukrywasz. Jeśli nie działasz otwarcie i śmiało, to znaczy, że nie działasz wcale. To były hasła, które rozbrzmiewały w ich głowach. Głowach, które trzymali w ciepłych mieszkaniach chronionych czarami. Ode mnie oczekiwali tego, że zorganizuje armię i śmiało wkroczę na teren wroga. Nic z tego. Nigdy nie potrafiłem narażać innych. Już samo to, że Ron i Hermiona  byli przy mnie cały czas – napawało mnie lękiem. Narazili nie tylko siebie, ale i swoje rodziny.  A wszystko przez Chłopca, który przeżył…
         Byli moim światełkiem w tunelu. Dzięki im nie oszalałem. Sprawili, że uzmysłowiłem sobie, że muszę walczyć. Muszę wygrać, choćby po to, by ich starania nie poszły na marne. Mozolne poszukiwania, pytania, na które nie znaliśmy odpowiedzi i trudne wybory. To była dla nas codzienność. 
         Wreszcie stanąłem do ostatecznej walki. Niewidzialny nie mogłem zrobić nic. Musiałem działać. Bellatriks nie żyła. Wtedy w moim sercu zagościła iskierka radości. Nawet, gdybym zginął, morderczyni Syriusza również nie żyła. To wystarczyło. Byłem gotowy na śmierć. Jednak wtedy ujrzałem wściekłość w jego oczach. Wybuch, jaki w nim nastąpił, kazał mi się zastanowić. Gniew po stracie innego człowieka był czymś ludzkim. Być może dlatego namawiałem go do skruchy. Odnalazłem w nim coś, co tak żarliwie ukrywał. Tę odrobinę człowieczeństwa. To było nierealne, ale musiałem spróbować. Dać mu szansę nawrócenia. Być może graniczyło to z głupotą. A może była to czysta naiwność. Nie wiem. Nie skorzystał z szansy. Stałem przed nim, byłem spokojny. Pogodzony z losem czekałem na czyjąś śmierć.
„Żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje”
         Słowa przepowiedni dźwięczały mi w uszach. Ona musiała się spełnić. My byliśmy narzędziem, które miało to załatwić. I zadałem sobie pytanie: Czy Harry Potter może istnieć bez Lorda Voldemorta? Harry był człowiekiem, który ratował świat. To była jego misja. Wtedy stał przed nim i czekał, aż wszystko się zmieni. Miał zginąć lub pokonać zło. Wiedział, że to kulminacyjny moment. Że to już koniec tej opowieści. Kolejna kartka miała przynieść porażkę dla niego. Dlaczego porażkę? Bo Harry Potter był pozytywnym bohaterem. Nieskalanym złem, osobą, która nigdy nie zabiła. Teraz miał się splamić lub zginać. Potem uniósł różdżkę. Wypowiedział najprostsze zaklęcie. Ale nie pokonał go. To był jak samobójstwo. Nieświadomie, Czarny Pan, sam siebie skazał na śmierć. Harry odniósł kolejne wielkie zwycięstwo. Gloria chwały otaczała go ze wszystkich stron. Wiwaty, okrzyki radości, łzy wzruszenia. To miał być jego nowy świat. Był szczęśliwy, że tego dokonał. Że mu się udało. Był Wybrańcem, bohaterem, Chłopcem, który przeżył, największym czarodziejem, Białym Panem. Był zbawcą świata czarodziejów – Harrym Potterem.
Był mną.      
         Wygrałem. Ale niszcząc Voldemorta zniszczyłem też i siebie. Zdawało mi się, że zniszczyłem to, co tak naprawdę trzymało mnie przy życiu. Nigdy nie miałem szans planować przyszłości. Ona zawsze była zagadką. Teraz nagle stanąłem przed decyzją. Mogłem sam wybrać, co chcę robić. Sam! Miałem dyktować, jak chcę żyć!  To było nagrodą. Nagrodą za cały koszmar mojego dotychczasowego życia. Tą radosną a zarazem tragiczną noc przesiedziałem samotnie w sowiarni. Patrzyłem na księżyc i wspominałem wszystkich, których wojna pochłonęła. Słyszałem śmiechy na dole, ale sam byłem poważny i skupiony. Przywykłem do samotności. Żeby ocalić przyszłość innych, oddałem śmierci praktycznie wszystkich, których kochałem. Mogłem pytać, gdzie tu sprawiedliwość. Mogłem. Ale nie pytałem.  Widocznie tak musiało być…
         Następnego ranka wszedłem do Wielkiej Sali słysząc powitania z każdej strony. Uśmiechałem się sztucznie, starając cieszyć się z nimi.  Widziałem dwoje najlepszych przyjaciół, którzy, objęci, uśmiechali się do mnie. Widziałem znajome twarze, które szczerzyły się do mnie. I widziałem ją. Spoglądała na mnie odrobinę niepewna. Rude włosy opadały na poszarpaną szatę. Siedziała sztywno. Pragnąłem ja przytulić, ale zamiast tego uśmiechnąłem się tylko. Nie wyróżniłem jej. Doszedłem do stołu nauczycielskiego i pożegnałem się z nowy dyrektorem. Potem odszedłem. Przemierzałem zrujnowane korytarze, depcząc po kamyczkach z klepsydr. Podniosłem jeden czerwony diamencik i włożyłem do kieszeni. To miała być pamiątka. Wyszedłem na błonia i odwróciłem się. Niezdobyta twierdza wyglądała nędznie. Zacisnąłem oczy, nie chcąc utrwalić w sobie tego obrazu. Magiczne bariery były zniszczone, więc deportowałem się. Nie chciałem tłumów, chciałem samotności. Wylądowałem na ścieżce przed domem z numerem 12.  Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że za kilka lat przeprowadzę się do Doliny  Godryka. Do domu, gdzie wszystko się zaczęło…
         Nie wiem, ile dni siedziałem w zamknięciu. Gazety spekulowały, listy leżały na stole. Stworek wrócił razem ze mną, a ja poczułem kolejny przypływ sympatii do tego skrzata.
Dom.
         Grimmauld Place 12 stał się moim domem. Czułem, że właśnie tam mam być. Nie miałem wyrzutów, że zostawiłem przyjaciół. Byli ze swoimi rodzinami. Mięli prawo się nimi nacieszyć. Na pewno też rozumieli, że potrzebowałem chwili dla siebie. Że musiałem odetchnąć, by móc zmierzyć się ze światem. Każdy chciał wywiad, zdjęcie, choćby krótkie słowa. Ja nie chciałem w tym uczestniczyć. Moje uczucia były moją sprawą i nie zamierzałem się z nimi dzielić…
         Nie wiem nawet czy minęły dwa tygodnie, jak ktoś zastukał do drzwi. Z mieszanymi uczuciami podniosłem się. Już wiedziałem, że musi być to ktoś znajomy. Stary zawias stęknął niemiłosiernie, gdy uchyliłem drzwi, wpuszczając światło. W progu stała ona. Promienie słoneczne okalały jej twarz, tworząc złotawą poświatę, która idealnie zlewała się z jej ognistorudymi włosami. Śmiało przeszła przez próg.
„A więc tak bohater świętuje?”
„To mój dom”. Wzruszyłem ramionami napawając się brzemieniem jej głosu. Tak cudownie było znów wsłuchać się w tą muzykę, kiedy usta nie wypowiadały już zaklęć i wojennych okrzyków.  
„Wiesz, że zawsze możesz wrócić do Nory?” Nie wiedziałem. Niby dlaczego chcieliby mnie zobaczyć?  To przeze mnie Fred… zginał. „To też twój dom. Harry, jesteśmy rodziną” Patrzyłem na nią i nagle zapragnąłem zobaczyć Rona i Hermionę. Próbowałem zapanować nad chęcią wyrzucenia jej z tego domu. Żyliśmy w dwóch różnych świtach.  Ona miała swoje normalne życie, a ja… ja dopiero uczyłem się godzić z codziennością.
Odwróciłem się i odszedłem. Pognałem po schodach na górę. Słyszałem, jak idzie za mną. Nie wiem, czy wtedy tego chciałem.
Jakim prawem wchodzi w moje życie?
Nie. Nie chciałem jej tu. Za bardzo bolało. Wspomnienia były zbyt świeże. Odejdź! Krzyczałem od środka i wiem, że ona to widziała. Ból, który malował się na jej twarzy, był wystarczającą odpowiedzią. I wtedy odsłoniłem się przed nią. Nie jestem bez uczuć! Potrzebuję cię! Zostań! Ale wiedziałem, że nie mogę tego od niej żądać… 
Milczałem. Co miałem powiedzieć? Patrzyłem na nią zbolałymi oczami i żałowałem. Czy wiedziała, że to ona musi zrobić pierwszy krok? Domyśliła się, co czuję. Odgadła, że to ona musi podjąć decyzję. Niedowierzenie na jej twarzy ustąpiło miejsca radości. Wpadła w moje ramiona. Pod palcami czułem miękkość jej włosów. Do nozdrzy wdarł się cudowny, kwiatowy zapach.
Och, Harry… tak bardzo mi cię brakowało”
„Tęskniłem”
„Teraz już wszystko będzie dobrze, prawda?”
„Tak. To już koniec.”
„Nie. To dopiero początek…”
         Uwierzyłem jej. Nagle poczułem, że mogę podarować jej normalne życie. Zło już nie istniało. Wtedy, na tym zapleśniałym korytarzu rozpocząłem nowe życie.  Wreszcie miałem to, czego tak bardzo pragnąłem: rodzinę.
         Gdy tego samego wieczoru, objęci, przekraczaliśmy próg Nory, powitały nas okrzyki radości. Nie witali bohatera. Witali mnie – Harry’ego. 
         Od tamtej pory minęło sporo czasu.. Teraz siedzę za biurkiem szefa Biura Aurorów. Na tym drewnianym stole trzymam najcenniejszy skarb, jaki kiedykolwiek mógł mi się zdarzyć. W prostą, olchową ramkę oprawione są dwa zdjęcia. Z góry uśmiecha się do mnie Ginny. Jej wesołe, ciepłe oczy dodają mi sił. To ona nauczyła mnie śmiać się na nowo. To ona pokazywała, jak żyć. Jak wydostać się z tej beznadziejnej pustki, która mnie ogarnęła. To ona zawsze mnie rozumiała. I wreszcie… to ona pokochała osobę, którą byłem i jestem do dziś. Nigdy nie potrafiłem się zmienić, ale też i nigdy nikt tego ode nie wymagał. Przyjęła mnie takim, jakim byłem.
Pod nią stoimy wszyscy. Cała rodziną.
Harry, Ginny, James, Albus i Lily Potterowie.
         Są moją podporą. Ilekroć myślę, że nie dam rady widzę ich. Wiem, że należą do mnie. Do mojego serca. Wiem, że kiedy wrócę – oni będą czekać. Nic mi więcej nie potrzeba.

*

         Nazwisko Harry Potter pozostanie nieśmiertelne. Już na zawsze będzie wybawcą, bohaterem. Jednak mało kto wie,  że istnieje inna strona. Człowiek. Tak, Harry jest tylko człowiekiem. Wielu myśli, że ma większą moc, że jest ponad miarę inteligentny. I, że czyni cuda. Krążą o nim legendy. I dobrze. Bohaterowi potrzebne  są legendy. W tych wizjach jest kimś, o kim marzymy, by się stać. Co do człowieka… Ułożył sobie życie. Pozostaje w cieniu, ale po cichu wciąż ratuje świat. No cóż. Niszczenie zła leży w jego naturze. Och, nie burzcie się! Przecież każdy lubi od czasu do czasu być bohaterem! 
         Czy byłem nim za długo? Hm… nie wiem. Przyzwyczaiłem się do swojej roli. Ale zdradzę mam, że praca bohatera jest okropnie ciężka. Przekazuję wam moje dziedzictwo.  Być może któreś z was poświeci życie i serce na bycie pozytywną postacią z książek. Ale pamiętajcie, że prawdziwe życie, to nie jest opowieść. Ja działam z ukrycia, odszedłem na emeryturę. Ale zło nigdy nie śpi. Za jakiś czas, kiedy mnie już tu nie będzie, zło odzyska kontrolę. To naturalna kolej rzeczy. Proszę was jednak, abyście służyli magii. Ona żyje między wami, trzeba tylko złapać ja za ten francowaty ogon i mocno przytrzymać. A, jeśli to się wam nie uda, odnajdziecie ją w niezwykłych chwilach swojego życia.
         Pamięć o bohaterach nigdy nie przeminie, ale pamiętajcie, że do powstania nowego, lepszego świata przyczyniło się wielu ludzi. Pięćdziesiąt z nich zginęło w Drugiej Bitwie o Hogwart. Również wielu poległo zanim ja przyszedłem na świat. Pamiętajcie o nich, proszę.
         Mam nadzieję, z pokochaliście magiczny świat równie moc, jak ja. To naprawdę wspaniała rzeczywistość. I zdradzę wam, że jest prawdziwa. Istnieje wewnątrz was. W myślach i sercach.

Harry Potter 

***

List został zaadresowany „do wszystkich”. Pisany był w roku 2048, odnaleziony w 2081, przez najstarszego syna Harry’ego - Jamesa Syriusza Pottera, rok po śmierci ojca. Zamieszczamy go na ostatniej stronie biografii, skromnie zatytułowanej „Harry Potter”, autorstwa Joanne Kathleen Rowling wydanej w siedmiu częściach (zgodnie z życzeniem pana Pottera, jako iż „jest to najpotężniejsza magiczna liczba, która dodatkowo przysporzyła mu wielu kłopotów” ).

***

NAPISANE Z POMOCĄ UŻYCZONYCH SCEN I BOHETRÓW Z

-Serii J.K. Rowling „Harry Potter”

2 komentarze:

  1. Cześć, Imseth! Choć właściwie mógłbym zwrócić się do Ciebie pełnym imieniem. Heh, tym oto szalenie subtelnym sposobem zdradzam, że znam Cię osobiście. Choć właściwie nie wiem czy to dobre sformułowanie. Najbezpieczniej będzie powiedzieć, że wiem kim jesteś w realnym świcie. Nie raz przyglądałem Ci się w szkole i zastanawiałem co z Tobą jest nie tak :) Wybacz za takie ujęcie sprawy, ale inaczej nie potrafię.
    Śledzę Twoje blogi od samego początku, jeszcze na Onecie. Wtedy jeszcze publicznie podawałaś linki i zdaje się miałaś większe zaufanie do ludzi. Nigdy nie komentowałem, ale chyba zacznę :) Musisz wiedzieć, że uwielbiam Twoje historię ale szczególnie ubolewałem nad skasowaniem pierwotnej wersji właśnie tego bloga. To są chyba Twoje najbardziej osobiste zapiski. To naprawdę ciekawe w jaki sposób postrzegasz świat. Wcale nie jest łatwe odkryć prawdziwy sens tego, co chcesz przekazać. Cholera, dziewczyno, nie wiedziałem, że tyle emocji może kłębić się w jednej osobie. Czasem czytam coś i aż mnie ciary przechodzą. Większość Twoich tekstów kończy się smutnie, są mroczne, tajemnicze a jednak wiele jest w nich nadziei. Chciałbym, żebyś tego bloga dalej prowadziła. do końca. Tu nic nie musi być punktualne, odmierzone, poprawne. Mam wrażenie, że teleportuję się do innej galaktyki, kiedy czytam te teksty. Oczywiście Imperium również jest fantastyczne, jednak tam zawsze mam niedosyt. zawsze muszę czekać na kolejny odcinek. Tu masz jednego bohatera: zawsze siebie. Mam nadzieję, że dobrze to rozumiem. To chyba najlepszy sposób na poznanie Ciebie, a zawsze mnie intrygowałaś. Zastanawia mnie to ciepło, które rozsiewasz jedynie koło przyjaciół i ten chłód, którym zdaje się darzysz każdego innego człowieka. A jednak nie raz widziałem jak pozwalasz wygadać się jakiejś staruszce i obdarzysz ją uśmiechem. chwilę później znajdę jakiś odnośnik do tego w Twojej historii. To niesamowite! Widać, że kochasz pisać. Chyba najlepiej świadczy o tym ten Twój biały zeszyt w którym uparcie skrobiesz i w tramwaju, i na przystanku. Po prostu siadasz i piszesz. Jakby od tego zależało Twoje życie. A mnie naprawdę to ciekawi :)
    Jeśli chodzi o sam ten list, to bardzo mi się on spodobał. Gdy sam czytałem opis walki Harry'ego i Voldemorta, nie dostrzegłem tylu szczegółów. Jak zawsze opis przeżyć wewnętrznych bohatera jest wręcz perfekcyjny! Mam nadzieję, że jeszcze w życiu naczytam się Twoich tekstów. I nie tylko ja. Życzę Ci tego! :D
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś już komentowałam ten list, pamiętasz? Odbyłyśmy dłuuuugą rozmowę i chyba temat wyczerpany :)
    Ale bardzo się cieszę, że to opublikowałaś, mimo wszytko :) Fajnie jest powspominać ^^

    Daaaaaaj TEN tekst, wiesz który XD Chcę przeczytać to wreszcie w całości :P
    Pozdrowionka i czekam na Ciebie, wiesz przecież :)

    OdpowiedzUsuń